tomaszmiler.com

Zegarek do koszuli na spinki – recenzja Longines Présence

Flagowym czasomierzem mojej kolekcji jest w tej chwili Maurice Lacroix Pontos, który doskonale nadaje się do zadań codziennych, ale niestety jest zbyt gruby, żeby nosić go pod mankietem francuskim. Jego recenzję opublikuję już niedługo (EDIT. jest już dostępna tutaj). Po jednej z niedawnych sesji w dwurzędówce poczułem się bardzo zawiedziony faktem, że nie mam żadnego zegarka, który prezentowałby się dobrze w stylizacji biznesowej i zacząłem poszukiwania.

Nie ukrywam, że od samego początku myślałem o firmie Longines, ponieważ w jednym z dawnych wpisów (konkretnie w tym) zetknąłem się z zegarkiem La Grande Classique de Longines, który całkiem mi się spodobał. Ponieważ decyzja o zakupie zegarka nigdy nie jest łatwa, długo zastanawiałem się, czy wolę La Grande Classique czy Présence, którego zobaczyłem na wystawie jednego ze sklepów z zegarkami podczas ostatniej wizyty na targach w Milano Unica, gdzie wybierałem tkaniny do nowych kolekcji Miler Menswear. Oba zegarki są przepiękne i niosą ze sobą nieco inną energię, która niestety polaryzuje wszystkich na mniej więcej dwie równe połowy. O pomoc pytałem także Was na swoim InstaStory, gdzie zdanie były podzielone … niestety dość równo (po lewej La Grande Classique, po prawej Présence) 🙂

Przymierzając się do zakupu, zakładałem, że będzie to zegarek, który noszę rzadko i zależało mi, żeby był to czasomierz, który niesie ze sobą dobry stosunek jakości do ceny – czyli wygląda dobrze, ALE nie kosztuje majątku. W końcu podjąłem trudną, ale męską decyzję i Longiens Présence zagościł u mnie w domu. Wyglądał mniej więcej tak!

Już na wstępie wpisu zaznaczę, że jestem bardzo dumny z Pani Klaudii, fotografa w redakcji TomaszMiler.com, ze zdjęć, które zrobiła. Uważam, że pomimo faktu, iż to nasza pierwsza sesja zegarkowa, zdjęcia wyszły naprawdę atrakcyjnie dla oka i są doskonałą ilustracją tego wpisu, ponieważ wszystkie powstały na naszym biurowym stole i na moim nadgarstku w towarzystwie ubrań Miler Menswear, z którymi Longines wygląda DOSKONALE!

Marka Longines w świecie zegarków szwajcarskich 


Longines to powszechnie dostępna, ale bardzo zasłużona marka zegarków szwajcarskich. Jest sporo pozytywnych rzeczy, które o marce Longines można powiedzieć. Po pierwsze, jest ona marką z długimi tradycjami, ponieważ założono ją w 1832 roku. Jej logo, uskrzydlona klepsydra widoczna na powyższym zdjęciu, to najstarszy zarejestrowany znak towarowy na świecie. Kiedy Charles A. Lindbergh, jako pierwszy pilot na świecie, leciał nad Atlantykiem, zegarek Longines pomagał mu w nawigacji. W latach 80 Longines było oficjalnym partnerem wyścigów Formuły 1. Biorąc pod uwagę ogólnodostępność zegarków tej marki i relatywnie niskie ceny, w porównaniu z innymi znanymi markami szwajcarskimi, byłem zaskoczony, że w firmie tej pracuje tylko 340 osób (to np. tyle, co w sporej szwalni garniturowej jakich wiele).

 

Unboxing

Kiedy przyniosłem go do domu, mój Longines oczywiście zapakowany był w wielkie pudło, które nie jest specjalnie wyszukane, ale przyjemne dla oka i niczym rosyjska matrioszka skrywa w środku kolejne pudełko, w którym tym razem znajduje się już zegarek.

Wygląd zegarka
Longiness Presence to elegancki i bardzo klasyzcnie wyglądający „Garniturowiec”. Pomimo dość oszczędnej formy, w porównaniu z prezentowanym powyżej La Grande Classique, ma sporo „fajerwerków”, ponieważ znaleźć na nim można cyfry rzymskie, podziałkę, logo marki, informacje o typie mechanizmu (z automatycznym napędem sprężyny), a także wskazówką sekundową oraz okienkiem datownika umieszczonym na godzinie trzeciej. Jestem fanem okienka datownika w tej pozycji, ponieważ pozwala ono na lepszą obserwację momentu zmiany daty niż w położeniu „na 12”, kiedy datownik o północy zasłonięty jest wskazówkami.

Wnikliwi obserwatorzy być może zainteresują się także faktem, że tarczę mojego Longines Presence oraz tarczę zegara na wieży Pałacu Kultury i Nauki łączy pewne podobieństwo (nie wiem, czy zamierzone przez którąkolwiek ze stron).

Przyjrzyjmy się teraz technikaliom zegarka:

REFERENCJA: L4.921.4.11.2

Wspominałem już, że Longines to marka produkująca nieco tańsze zegarki niż niektóre inne znane szwajcarskie marki, ALE i tak pojawiają się tutaj pewne smaczki, takie jak pasy genewskie na wahniku czy perłowanie na płycie głównej.

Słabe strony – Mechanizm ETA, ale czy to wada?
Mechanizmy dzielą się na dwa rodzaje – produkowane przez producenta zegarka wewnątrz jego manufaktury – tzw. in-house, oraz mechanizmy pochodzące od producentów zewnętrznych, z których najpopularniejszy producent to firma ETA należąca do grupy SWATCH, do której należy także marka Longines. Oczywiście najbardziej prestiżowym werkiem (mechanizmem) jest mechanizm in-house, którego największą zaletą oprócz wyjątkowości są zwykle nietypowe komplikacje mechanizmu. W tym wypadku mamy jednak do czynienia z bardzo prostym zegarkiem, więc nie czuję zawodu płynącego z faktu, że bije w nim ETA. Oprócz tego wiem doskonale ze świata whisky i ubrań, że najprzyjemniej jest jeść wszystko co nowe małą łyżeczką, więc wejście do świata zegarków i budowanie kolekcji od prostych egzemplarzy jest według mnie zupełnie ok. Poza tym bądźmy szczerzy – werki ETA znaleźć można także w takich markach jak Montblanc, Breitling, Omega, IWC czy Chronoswiss. Każdy z tych zegarków nosiłbym jak pierwszoklasista plecak 🙂

Longines Presence w użyciu 

Głównym bodźcem do zakupu tego zegarka była dla mnie niedawna sesja w dwurzędowym ganriturze.

Widzicie ten lewy mankiet? Tam naprawdę brakuje zegarka. Niestety nie miałem czasomierza, który ładnie chowałby się pod mankietem. Resztę historii już znacie. Jakie są jednak jej efekty? Nowy Presence doskonale odnajduje się pod mankietami moich koszul na spinki. Powiem szczerze, że nosi się go tak przyjemnie i wygląda to tak dobrze, że jestem nie tylko zadowolony z decyzji zakupowej, ALE także wręcz urzeczony tym, jak piękny szwajcarki zegarek komponuje się z ubraniami Miler Menswear. Poniżej melanżowa tkanina grafitowego garnituru Phoenix ze stylowo odpiętym jednym guzikiem w działających dziurkach mankietów, klasyczna koszula formalna na spinki oraz stonowane czarne spinki z onyxem, które doskonale korespondują z zegarkiem i brakiem wodotrysków, po raz kolejny przypominają, że orły są szare.

Ciekaw jestem, czy podoba Wam się ten Longines oraz to, jak prezentuje się w ubraniu garniturowym? Zachęcam Was także do dodawania komentarzy z zegarkami, które Wam się podobają! Jestem także bardzo ciekaw, co myślicie o moim pierwszym artykule i materiale video o zegarkach oraz ogólnie o koncepcji TomaszMiler.com! Czy macie ochotę na więcej?

Exit mobile version