tomaszmiler.com

Występ w Dzień Dobry TVN. Jak radzić sobie z krytyką?

Wczoraj zadzwonił telefon od miłej Pani redaktor z DDTVN i dzisiaj rano znowu siedziałem na kanapie w studio na Marszałkowskiej rozmawiając w towarzystwie Żory Koroliowa o tym czy mężczyźni kupują więcej i chętniej, czy są podatni na sugestię kobiet oraz jak radzą sobie z krytyką innych. Wydaje mi się, że ten ostatni temat jest szczególnie ważny ponieważ krytyka, szczególnie ta niekonstruktywna, jest plagą Internetu, a według mediów, Polscy Internauci wiodą w tej materii niekwestionowany prym.

A tutaj link do audycji:

http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/mezczyzni-wydaja-wwiecej-na-ciuchy-niz-kobiety,104634.html

Stali czytelnicy oczywiście znają mój garnitur z tego wpisu. Tym razem obniżyłem trochę jego formalność zakładając błękitną koszulę i bordowy krawat. Starałem się, aby było to bardzo spokojne i „anty-dandysowate” zestawienie, aby oglądający mogli usłyszeć co mówię, a nie tylko zobaczyć jak wyglądam … ale i tak nie mogłem sobie odmówić agrafki, którą ostatnio pokochałem. W sumie to co tu dużo mówić, przecież wiecie już dobrze jak ubierać się przed kamerą 🙂

Krytykanci!
W ludziach jest mechanizm polegający na tym, że kiedy widzimy coś co nas przerasta lub czego nie rozumiemy, to szukamy dziury w całym tylko po to żeby się od tego odciąć. O wiele łatwiej czemuś umniejszyć niż przyznać „sam bym tak chciał”. Dlatego właśnie niemal każda osoba, która pokazuję swoją twórczość (dowolnego rodzaju i lotu) prędzej czy później spotka się z krytyką. Ludzie z telewizji są „nieinteligentni i próżni’, ludzie pokazujący ubrania są „zbyt chudzi lub grubi i lepiej wyglądaliby w innych kolorach” ludzie opiniotwórczy „zwykle nie mają racji”, a na forach internetowych na większość tematów trzeba spojrzeć pod zupełnie innnym kątem niezależnie od tego jak bardzo jest on odrealniony. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu prowadząc bloga o whisky, na którym otwarcie piszę, że prezentuję swoje subiektywne opinie (więc nie mogę nie mieć racji), dowiedziałem się, ze w większości przypadków po prostu się mylę 🙂

Jak sobie z tym radzić?
Większość rzeczy związanych z moją działalnością oparta jest na faktach. Oczywiście każdy ma prawo nie znosić whisky Lagavulin, ale nikt nie zmieni tego, że destylarnia, która ją produkuje leży na szkockiej wyspie Islay, a sama whisky ma dymny aromat. Podobnie jest z ubraniami, można nie znosić moich stylizacji, ale ciężko sprzeciwiać się temu, że krawat trzeba dociągnąć, nie nosi się koszuli na spinki bez krawata, a do ślubu nie wypada wybrać się w brązowych butach. Myślałem zawsze, że pragmatyczne i racjonalne podejście sprawi, że „hejterów” obejdę szerokim łukiem. Nic bardziej mylnego. Natychmiast kiedy moja działalność zaczęła nabierać rumieńców, pojawili się „mistrzowie teorii”, którzy zaczęli negować zarówno moje opinie o alkoholach jak i o ubraniach. Ponieważ jestem pragmatykiem, piszę wyłącznie o rzeczach, które robię. Opowiadam jak nosić garnitur, który mam w szafie albo jak smakują mi trunki, które piłem. Jednak dla komentatorów to żaden problem, oni i tak znają się na tym lepiej. Szybko pojawiły się tematy kluczowe takie jak „Czy można pić whisky z colą?” lub optyczne (bo nie faktyczne ;P) skracanie i wydłużanie sylwetki przez ubrania. Niezwykle istotne są także literówki. Jeśli komuś zdarzy się literówka, uwypuklenie jej w sposób publiczny i natychmiastowy jest niemal pewną pierwszą reakcją – oczywiście, wyłącznie dlatego, że jakość jest ważniejsza od eleganckiej dyskrecji. Przyznam szczerze, że na początku wdawałem się w dyskusję z wszechwiedzącymi anonimami. Wiedziałem, że mam rację więc racjonalna argumentacja powinna przemówić do adwersarzy. Obawiam się jednak, że to nie działa.

Rozwiązanie tego problemu pojawiło się „samo”. W pewnym momencie w moim życiu zaczęło dziać się tyle, że po prostu nie mam już czasu na dyskusje z „mistrzami teorii”, którzy po raz 329. dywagują na ten sam, dawno rozwałkowany, temat. Uznałem wtedy, że to ich opinie. Mają do nich prawo, podobnie jak ja mam prawo do swoich i nie ma potrzeby „konwertowania” ich na inne poglądy. Szybko zauważyłem, że zignorowane przytyki rozmywają się w strumieniach pozytywnej energii, która płynie od tylu życzliwych osób 🙂

Dwie strony medalu

Trzeba jednak pamiętać, że łatwo popaść w samozachwyt i poczuć się nieomylnym. Dlatego nie wolno zapomnieć, że konstruktywna krytyka, czyli taka, która rzeczywiście coś wnosi, jest najcenniejszym z możliwych „feedbacków” dużo bardziej wartościowym niż pochlebne poklepywanie po plecach. Osoba otwarta i pragnąca się rozwijać, a nie tylko być na świeczniku i kąpać się w swoim własnym sosie, zawsze powinna być w stanie uśmiechnąć się i powiedzieć „masz rację”, przyjmując krytykę z pokorą i wyciągając z niej wnisoki! Staram się funkcjonować właśnie w ten sposób i mam nadzieję, że Wy także rozważycie taką możliwość jeśli jeszcze tego nie robicie 😀

A następny post już o ubraniach i kolejnym tweedowym garniaku (zwariowałem na ich punkcie!) 🙂

Exit mobile version