Tym razem przygotowałem dla Was cykl dwóch wpisów na dwóch blogach: Milerszyje.pl oraz Milerpije.pl. Na ich potrzeby wykonaliśmy jedną sesję zdjęciową, która ukazuje mój najnowszy garnitur, ale także pokazuje w jaki sposób zwykle piję whisky. Jak łatwo się domyślić, o tym drugim zagadnieniu opowiem na Milerpije.pl we wpisie, który planuję opublikować jeszcze w tym tygodniu. Pomysł ma pokazać, że eleganckie życie jest wielowymiarowe i nie ogranicza się wyłącznie do ubrań, alkoholi, podróży lub zachowania. Facet z klasą musi odnajdywać się w każdej z tych dziedzin. Do tego dążę!
Kiedy Szarmant podesłał mi próbnik Porter & Harding Glorious Twelfth, niebieska tkanina w zielonkawą kratkę natychmiast zwróciła moją uwagę. Oprócz bardzo oryginalnego, morskiego koloru jego zaletą jest krata, której widoczność zależy od światła i odległości. Z bliska widać ją bardzo wyraźnie, a z daleka bywa i tak, że nie widać jej wcale. Najpierw zamówiłem tylko półtora metra tkaniny na spodnie, ale później doszedłem do wniosku, że nie widzę sposobu na połączenie ich z innymi elementami garderoby, które posiadam. Wtedy zamówiłem dodatkowe 3m na marynarkę i kamizelkę. Tej ostatniej jeszcze nie zamówiłem, bo cały czas się zastanawiam nad krojem. Prawdę mówiąc, jeśli macie jakiś pomysł możecie mi pomóc w komentarzach! Na razie jestem najbliżej dwurzędówki z guzikami w „V” i klapami frakowymi.
Oczywiście garnitur z takiej tkaniny niesie ze sobą pewien ładunek emocji, które nie będzie pasować do każdego typu osobowości. Ja jednak lubię go bardzo i do tej pory wspaniale spełniał swoje zadanie na degustacjach i innych wystąpieniach.
Jednym z powodów, dla których lubię marynarki Zbyszka Radlickiego są wspaniałe plecy. Są prawie tak wspaniałe jak whisky GlenDronach z 1994, którą trzymam w ręce 🙂 Spasowanie kraty na plecach jest najłatwiejsze na osobach, które nie mają talii. Na moich plecach jest to bardzo trudne ponieważ wymaga wybrania sporej ilości materiału między barkami a lędźwiami. W tym wypadku była to mniej więcej szerokość jednego „oka” kratki więc uszło mi na sucho.
Za każdym razem kiedy zamawiamy garnitur staram się zrobić w nim coś nowego i coś ekstremalnego. Robię to z dwóch powodów. Po pierwsze lubię przeciągać strunę, a po drugie zależy mi na tym żeby poznać konsekwencje niektórych kroków na sobie, a nie na moich klientach. W tym garniturze pojawiły się dwa znaczące problemy, które są wynikiem moich decyzji podjętych na przekór krawcowi ze świadomością ryzyka, które ze sobą niosą. Przede wszystkim spodnie mają zbyt wąskie nogawki. Przyznam, ze uległem trochę modzie na wąskie spodnie. Mam już sporo par uszytych na 21 cm i byłem ciekaw jak wyglądałbym w spodniach z nogawką 20 cm. Niestety okazało się to ewidentną przesadą. Zwężenie nogawek zaskutkowało fałdowaniem się materiału opartego na górze o udo a na dole o łydkę.
Drugim problemem, który również pojawił się przez niepotrzebne ciągoty do nadmiernego dopasowania są zbyt wąskie rękawy. Przez lata kiedy „targałem żelastwo” nawet przez myśl nie przeszło mi, że kiedyś będę borykać się z takimi problemami 😛 Niestety w pogoni za prześwitami pomiędzy korpusem a ramionami marynarki, niemal zmusiłem Zbyszka do zwężania rękawów milimetr po milimetrze. Efekt jest taki, ze gdybym wygładził garnitur i naprężony jak struna stanął przed obiektywem to rękawy w oczach czytelników wyglądałyby korzystniej, ale w sytuacjach bardziej „przyżyciowych”, czyli takich jak na zdjęciach, rękawy są zbyt wąskie żeby swobodnie opadać i nieco się marszczą co widać bezpośrednio pod kulą mięśnia naramiennego.
Jestem bardzo zadowolony z klap frakowych w tym garniturze. Są nie tylko wspaniale wykonane, ale także stanowią dobrą przeciwwagę dla moich rozbudowanych ramion. Oczywiście zażyczyłem sobie rozciętą, odpowiednio dużą i ręcznie obszytą butonierkę. Ręczne obszycia butonierek Zbigniewa Radlickiego zasługują na status legendy – są niewiarygodnie dokładne.
Każdy wie, że prawdziwa poszetka powinna być z lnu lub jedwabiu, a jej brzeg powinien być obszyty w „rulonik” i to najlepiej ręcznie. Niestety, nawet z tą wiedzą, nie mogłem oprzeć się umieszczeniu w brustaszy bawełnianej chustki do nosa, którą kupiłem w Mińsku za kilka rubli. Spłonę w piekle!
Do garnituru założyłem błękitną koszulę na miarę z pracowni krawieckiej Miler Bespoke Taloring z nieco szalonej bawełny we wrzosową kratę z kołnierzykiem tab collar i krawat w kolorze rybiej łuski z klasycznym, błękitnym paisley. Kołnierzyk tab collar zostawia bardzo niewiele miejsca na węzeł więc four in hand sprawdza się tutaj doskonale.
Każdy kto dba o detale w swoich strojach wie doskonale, że skarpety mogą być także wspaniałym dodatkiem, który można koordynować ze strojem w sposób bardzo fantazyjny odbiegający od utartych zasad z książek o tym jak trzeba się ubierać. Ja robię to za pomocą szwedzkich skarpet Happy Socks z mojego sklepu. Skarpety te mają dodatek elastanu, który zapewnia doskonałe dopasowanie do stopy i łydki.
Lubię nosić marynarki. Praktycznie nie ruszam się bez nich z domu. Nie uważam jednak, że marynarka jest do mnie przyklejona na stałe. To oczywiste, że w miarę upływu czasu i alkoholu, gdzieś ją zgubię. Garnitury to nie relikwia. Mają sprawiać radość i podkreślać osobowość. A może pomagać ją uwolnić? Ubrania na miarę mają dawać swobodę, a nie nieść ze sobą kolejne ograniczenia. Pamiętajcie o tym!
Po zdjęciu marynarki po raz kolejny widzicie spodnie z wysokim stanem i szelki (tym razem wszyte od wewnątrz). Ten krój zdecydowanie odpowiada mi najbardziej. Za ręce w kieszeni spłonę w piekle kiedy tylko skończę płonąć za poszetkę 🙂
Picie whisky wcale nie jest tak proste jak mogłoby się wydawać. Niezależnie od tego czy chwalę czy krytykuję, biorę odpowiedzialność za recenzję, które umieszczam online. Muszę dbać o to, aby moje notki były powtarzalne i możliwie dobrze skalibrowane pomiędzy degustacjami. Wierzę, że między innymi przez poważne podejście do sprawy, tak wiele osób przychodzi na moje degustacje whisky. Więcej o tym co dzieje się na powyższym zdjęciu przeczytacie już za kilka dni na MilerPije.pl.
Suiseki
7 maja 2013Bardzo podobają mi się Twoje sartorialne eksperymenty. W takim wydaniu nowoczesna klasyka to nie oksymoron. Bawełniana chustka z Mińska bardzo na plus. Lubię dodatki związane z podróżami, nawet jeśli nie są standardowe.
R
7 maja 2013BARDZO ŁADNY GARNITUR!
Przestane czytać tego bloga, bo mnie zżera zazdrość 😛
Pozdrawiam
Artur L.
7 maja 2013Znakomity wpis, przepiękna marynarka! Gratulacje! Inaczej dobrałbym koszulę, może wybrałbym inny fason butów, na pewno – przy Twojej figurze – o 1,5 cm wydłużyłbym spodnie. Ale to drobiazgi bo efekt końcowy jest i tak świetny!!!
Fikacz
7 maja 2013Panie Tomku – o ile poprzednii mi się nie podobał to ten jest przepiękny!
juras
7 maja 2013Profesjonalne zdjęcia to nie tylko oświetlenie i dobrze ustawiona migawka. Nieskazitelna czystość witryny i kieliszków urzekła mnie jak historia na Polsacie. 😉
Marcus B.
7 maja 2013Tego oczekuję po bespoke – garnitur odważny, „z jajem”, podoba mi się! Reszta elemetnów świetnie wspólgra i tworzy spójną całośc – uważam że klsayczna męska elegancją powinna iść w tą stronę.
alex
7 maja 2013Garnitur świetny, bardziej mi się podoba niż poprzedni.
Z zainteresowaniem czekam na kamizelkę do kompletu, a co do ręki w kieszeni to według mnie za jedną w piekle sie nie płonie. Za dwie to już tak.
metius
12 maja 2013Świetny wpis – bez nadęcia, z humorem ale jednocześnie konkretny. Gratuluję zdrowego podejścia do ubioru, który ma sprawiać frajdę a nie być noszony pod dyktando.
Rollin'
21 maja 2013Nie ma nic złego w trzymaniu ręki w kieszeni pod warunkiem, że nie rozmawiamy z kimś. A jeśli mamy na sobie marynarkę, najlepiej by miała dwa szlice — marynarki bez rozcięć z tyłu (np. smokingowe) źle znoszą rękę w kieszeni :). Dwie dłonie w kieszeniach bym już odradzał — to po prostu źle wygląda.
Artur
30 września 2013Fajna i korzystna ta stylizacja.
Artur
13 listopada 2013Jak zwykle ciekawie. Rękaw może być, ale spodnie absolutnie za wąskie (dla takiej sylwetki) i mogłyby mieć nieznacznie niższy stan.