Granatowa dyplomatka to płaszcz, który powinien znaleźć się w garderobie każdego mężczyzny. Płaszcz ten nie tylko zachwyci swoim wyglądem – jednorzędowy, z kołnierzem i brustaszą często wyłożonymi aksamitem – ale też z pewnością ogrzeje Cię nawet w srogą zimę.
Jeśli jesteś tu nowy i nie wiesz, o co chodzi w #MGOP, koniecznie przeczytaj bardzo popularny na tym blogu wpis objaśniający, klikając tutaj ?
Fot. @MrFaceless
Historycznie Chesterfield to płaszcz, który zaistniał w połowie XIX w. wraz z początkiem epoki wiktoriańskiej, kiedy brytyjska arystokracja zaczęła cenić bardziej stonowany wygląd z mniejszą liczbą dekoracji niż w okresie regencji. Za twórcę Chesterfielda uważa się Philipa Stanhope, czwartego hrabię Chesterfield. Przełomowość jego koncepcji na noszenie płaszcza polegała na zastosowaniu go jako okrycia wierzchniego noszonego na ubraniu przeznaczonym do wnętrz. W ówczesnym czasie mężczyźni nosili ubrania takie jak surdut, które używane były wewnątrz i na zewnątrz. Koncepcja zakładania płaszcza na garnitur była wówczas czymś nowym w męskiej elegancji.
Pierwsze dyplomatki szyte były bez zaszewek z przodu, co nadawało im nieco workowatą formę. Ewolucja dyplomatki doprowadziła ją jednak do stadiów dalece bardziej dopasowanych do ciała. Sytuacja ma się podobnie w odniesieniu do długości płaszcza, która przez lata fluktuuje w górę i w dół pomiędzy kostkami a kolanami. Obecnie już od kilku lat panuje moda na płaszcz sięgający do rzepki (nad kolano) lub nawet nieco krótszy.
O ile opisywany niedawno Polo Coat to płaszcz historycznie związany z tkaniną, z której powstaje, czyli wełną wielbłądzią, Chesterfield szyty jest z bardzo wielu rodzajów i kolorów tkanin – od tweedów do kaszmiru.
Chesterfield znany w Polsce jako dyplomatka w swojej najbardziej tradycyjnej postaci jest płaszczem jednorzędowym (czasami z krytą plisą), z kołnierzem i brustaszą często wyłożonymi aksamitem (choć nie jest to element konieczny), ciętymi kieszeniami z patkami, klapami otwartymi i jednym rozcięciem z tyłu.
Fot. @MrFaceless
Nie ukrywam, że płaszcz do dla mnie ubranie, które stosuję głównie na dystansach biuro-samochód. Z tej przyczyny szal i rękawiczki często służą mi raczej jako ozdoba, a swoją realną funkcję pełnią rzadziej. Właśnie dlatego w moim wydaniu dyplomatka w akcji często wygląda jak na poniższym zdjęciu.
Fot. @MrFaceless
I to nie wszystko! Dyplomatka to płaszcz, który można zapiąć na trzy guziki. To jednak zrobiłbym wyłącznie w sytuacjach kiedy jest ekstremalnie zimno. Bardzo cenię sobie możliwość wydłużenia długości klapy poprzez zapięcie mojego chesterfielda wyłącznie na środkowy guzik. Konstrukcja mojego płaszcza umożliwia wyrolowanie klapy na zewnątrz co przypomina nieco układ klapę marynarki na dwa guziki. Pozwala to lepiej wyeksponować szal, a także optycznie „uwydatnia” klapę co bardzo mi się podoba.
Dodatkową opcją dostępną w noszeniu dyplomatki jest możliwość postawienia kołnierza. Oczywiście jest to możliwość wykorzystywana raczej przez osoby lubiące bardziej progresywną, być może nieco agresywną, elegancję. Większość zdjęć w tej sesji zdjęciowej zrobiono na legendarnych targach Pitti Uomo gdzie postawienie kołnierza należy do najmniej ekstremalnych zabiegów stylistycznych 🙂 Ciekaw jestem co Wy o tym myślicie?
Fot. @MrFaceless
Płaszcz, który oglądacie na dzisiejszych zdjęciach to dyplomatka RTW, czyli ubranie prosto z haka, z którego jestem bardzo zadowolony. Jedyna przeróbka, jaka w tym wypadku była dla mnie konieczna to skrócenie rękawów. Dyplomatkę tę założyłem po raz pierwszy drugiego dnia ostatniej edycji targów Pitti Uomo #93 we Florencji. Oczywiście nie jest to ubranie kontrowersyjne, czego na Pitti często oczekuje się po stylizacjach, ale w zamian jest to bardzo klasyczny look, który pasuje prawie każdemu mężczyźnie. Postawiłem zatem na stonowane kolory i jakość tkanin realizując coraz bardziej lubianą przeze mnie maksymę „orły są szare” w rzeczywistości.
Fot. @MrFaceless
Z granatową dyplomatką zestawiłem grafitowy garnitur, błękitną koszulę i granatowy krawat z grenadyny. W stylizacji tej równie dobrze sprawdziłyby się granatowy ganritur i biała koszula oraz krawat w praktycznie dowolnym stonowanym i ciemnym kolorze (może poza odcieniami brązu). W prostych zestawieniach najbardziej liczą się detale. Oczywiście w tym zestawie pierwsze skrzypce gra grenadyna, która zwraca uwagę swoim splotem. Jej obramowanie stanowi grafitowy szal we wspaniałym wieloodcieniowym melanżu niezliczonych odcieni grafitu. Oczywiście nie bez znaczenia jest także tkanina, z której wykonano prezentowany płaszcz. To bardzo atrakcyjna w chwycie mieszanka wełny z kaszmirem (10%). Pozwoliło to na zachowanie przystępnej ceny płaszcza, ale także nadanie mu pewnej atmosfery luksusowości, która bez wątpienia odbija się na przyjemności płynącej z noszenia a także sposobie w jaki tkanina odbija światło delikatnie błyszcząc.
Fot. @MrFaceless
To jednak nie wszystko. Zdecydowałem się także na umieszczenie poszetki w brustaszy (kieszeni piersiowej). Oczywiście to zabieg, który podobnie jak postawienie kołnierza, może się spodobać lub nie. Z pewnością bardziej konserwatywni lub początkujący eleganci nie będą czuli się swobodnie w takim zestawie, ale ja czuje się w nim bardzo dobrze i kiedy nie noszę okularów przeciwsłonecznych również umieszczam je w brustaszy.
Fot. @MrFaceless
Oczywiście w momentach kiedy jest naprawdę zimno zawiązuję szal. W tym wypadku moim sekretem jest magiczny wręcz szal z wełny Escorial, która jest w dotyku tak samo delikatny jak kaszmir, ale ma nad nim tę przewagę, że nie „peelinguje się” od zarostu.
Fot. @MrFaceless
Do całego zestawu dokładam pełniące normalnie rolę dekoracji rękawiczki. Lubię dobrze dopasowane rękawiczki bez podszewki, które w tym wypadku świetnie harmonizują z formalnymi butami.
Fot. @MrFaceless
Do całości dobrałem czarne wiedenki (oxfordy) i czarne rękawiczki.
Czekam na Wasze opinie na temat granatowej dyplomatki!